poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Rozdział 8


„Impreza, imprezą, ale co ja mam do jasnej cholery założyć”-mówiłam do siebie w myślach.
Spojrzałam na sukienki wiszące w szafie. Było ich mnóstwo. Uwielbiałam nosić sukienki każdego koloru i rodzaju, ale żadna nie była taka żeby iść z chłopcami na imprezę. Miałam taką śliczną różową, ale nie pasowała do klimatu imprezy.
-Czy ja mam tylko letnie, słodkie, kolorowe sukienki?! Nie mam jakiejś krwisto czerwonej albo czarnej?! Co ja teraz zrobię?! Spodnie i koszulkę założę? Nie no kurwa musi się coś znaleźć!-mówiłam sama do siebie, albo raczej do odbicia w lustrze wymachując rękami.
Moje użalanie się nad sobą przerwał dzwonek do drzwi. Lekko zdziwiona poszłam otworzyć. Tak zdziwiona, bo mało ludzi mnie tu zna i byłam ciekawa kto to. Gdy otworzyłam drzwi moim oczom ukazał się uśmiechnięty chłopak z prostokątnym płaskim pudełkiem.
-Dzień dobry. Przesyłka dla pani Samanthy Robinson. To pani?
-Tak to ja. A co to jest?
-Prezent od przyjaciela. Kazał pani przekazać że zwrotów nie przyjmuje.
-No, ale kto to? Nie wie pan przypadkiem?
-Wiem. Ale to ma być niespodzianka. Proszę to dla pani.-rzekł i podał mi pudełko.
-Dziękuje, ile płacę?-zapytałam.
-Nic. Jestem przyjacielem pani przyjaciela. To dla mnie przyjemność.-pomachał na pożegnanie i zniknął w windzie.
„Co to jest? I od kogo?-zadręczałam się pytaniami idąc do sypialni.
Położyłam pudełko na łóżku i otworzyłam list, która była przyczepiony do niego.
„Mam nadzieję że ci się spodoba. Dobrze wiem, że nie wiesz co ubrać na imprezę więc ona jest dla ciebie. Po twoim wyjściu od razu po nią pobiegłem. Dlaczego? Bo już wcześniej ją widziałem, wyobrażałem sobie ją na tobie, ale nie było okazji by ci ją pokazać, wiec ją kupiłem ;) masz ją ubrać na dzisiaj i nawet się nie wykręcaj! Twój Harry xxx”
„Hmmm… twój Harry… fajnie brzmi… no ale to nie ważne jestem ciekawa co dla mnie ma”-pomyślałam odkładając list i zdzierając taśmę klejącą z pudełka.
Początkowo nie mogłam poradzić sobie z taśmą. Siłowałam się z nią jak z jakimś aligatorem czy czymś tam z czym można się siłować. Gdy w końcu udało mi się ją ściągnąć, otworzyłam pudełko i oniemiałam. Leżała w nim zajebista sukienka. Wyciągnęłam ją i patrzyłam na nią jak na obrazek. Była czarna, czyli taka jakiej mi brakowało. Bez ramiączek. W talii obcisła a na dole rozłożysta. Taka o jakiej marzyłam.
Przez to szukanie kiecki straciłam maaasę czasu i zaczęłam szukać butów. Wybrałam czerwone szpilki na wysokim obcasie. Do tego  kopertówkę i jakieś dodatki.
Gdy już moje rzeczy były przyszykowane postanowiłam trochę się odświeżyć przed imprezą. Pobudzona zimnym prysznicem i pachnąca truskawkami wróciłam w swoim granatowym mięciutkim szlafroku znów do pokoju.
-Ciekawe, która godzina? Mam nadzieje że mam jeszcze czas na wyszykowanie się?-mówiłam sama do siebie sięgając po telefon.
Odblokowałam klawiaturę i gdy zobaczyłam godzinę moja twarz była w stylu „O KURWA!”. Była dokładnie 19.47. Gdyby ktoś mnie zobaczył w tym momencie, mógłby umrzeć ze śmiechu. Naprawdę! Wyglądałam jak debilka! Biegałam po całym mieszkaniu! Najpierw po suszarkę, później po grzebień, jakiś lakier do włosów i inne duperele. W pewnym momencie ktoś zapukał do drzwi. To na pewno byli chłopcy. Ale jak ja im otworzę? Cholera. Jestem w samych gaciach i staniku…
-Chłopcy! Czekajcie chwile tylko się ubiorę! Zaraz wam otworzę!-krzyknęłam na cały głos żeby usłyszeli.
-Dobra!-odpowiedzieli chórkiem.
Z jeszcze mokrymi włosami, umalowanym jednym okiem i szlafrokiem ledwie przewiązanym poszłam im otworzyć. Ale nie mogli mnie tak zobaczyć… Wpadłam na pomysł. Nacisnęłam klamkę od drzwi i szybko wróciłam do swojego pokoju. Wiedziałam że chłopcy będą lekko zdezorientowani że drzwi się same otworzyły a za nimi nikogo nie ma, więc zaczęłam im głośno tłumaczyć:
-Czujcie się jak u siebie w domu! Dajcie mi jeszcze chwilkę, a będę gotowa!
-Dobra! Nie śpiesz się ! Mamy czas kochanie!-usłyszałam głos Harolda.
Powoli dokończyłam suszyć głowę i zrobiłam makijaż. Już chciałam założyć sukienkę, ale był pewien problem. Miała ona zamek z tyłu i ktoś go musiał zapiąć.
-Harry!-zawołałam
-Tak Samanto?
-Mam pewien problem! Pomożesz mi?
-Jasne już idę.
Po niemalże sekundzie chłopak był w pokoju. Uśmiechnięty i elegancko ubrany. Miał na sobie białą koszulę i jasnobrązowe spodnie.
-Co jest?-zapytał.
-Pomożesz mi zapiąć sukienkę? Bo tutaj z tyłu jest zamek i sama sobie nie poradzę.-podeszłam do niego, odgarnęłam włosy na bok i odwróciłam się tyłem.
Poczułam jego dłonie na moich plecach. Był taki delikatny. Uważał żeby przypadkiem nie przyciąć mi skóry. Gdy zapiął zamek poczułam jego oddech na szyi. Był tak ciepły. Zaczął mnie całować po szyi, później obrócił mnie przodem do siebie i pocałował namiętnie w usta.
-Jesteś śliczna.-rzekł i spojrzał mi w oczy.
-Dziękuję. Ty też jesteś niczego sobie!-także pocałowałam go w usta.
Usiadłam na łóżku i włożyłam buty.
-To co możemy iść?-zapytał łapiąc mnie w pasie.
-Jasne tylko musze tylko włożyć telefon i resztę potrzebnych rzeczy do torebki.
Jak powiedziałam tak zrobiłam i wyszliśmy z pokoju. Cała czwórka siedziała w salonie. Gdy weszliśmy oczy zwróciły się w naszą stronę.
-O stary! Nawet nie wiesz jak ja ci zazdroszczę!-krzyknął Louis i podleciał do Hazzy przybić mu piątkę.
-Dobra, dobra ty się tak nie rozpędzaj przecież masz dziewczynę! A tak w ogóle to czemu nie ma jej z nami? No i Danielle?-zapytałam spoglądając na każdego z chłopców.
-Dan nie mogła iść z nami, bo jutro ma ważny występ, a El… właśnie Tommo co Eleanore?-zapytał Liam.
-No miała iść, ale uczy się do jakiegoś testu… Chciała iść no ale jakoś tak wyszło. Jeszcze ją poznasz.-powiedział i uśmiechnął się .
-Dobra dość tego gadania! Lecimy na imprezę!-krzyknął Niall, zeskoczył z sofy i poprawił koszulkę.
Chłopcy wyszli jako pierwsi, a my z Loczkiem na końcu żebym mogła zamknąć drzwi. Zjechaliśmy windą na dół i czekaliśmy na jakąś podwózkę. Nie wiedziałam co to miało być. Może taksówka albo coś innego… myliłam się. To nie była ani taksówka, ani żaden mały samochód. To była limuzyna. Czarna limuzyna. Jedyne słowa, które umiałam wypowiedzieć to tylko „WOW”. Może to głupie, ale nigdy nie jechałam limuzyną, więc to było dla mnie nowe przeżycie.
Liam jako dżentelmen otworzył mi drzwi i podał rękę żebym wsiadła. Weszłam do środka. Po lewej stronie był stojak z alkoholami i kieliszki. Ja usiadłam na końcu po prawej stronie zaraz obok mnie usiadł Harry i położył swoją rękę na moim kolanie. Zaraz za nim weszli chłopcy i trójka z nich zajęła się procentami.
-Samantha pijesz?-zapytał Malik.
-Nie dzięki nie piję i nie palę.
-To że nie palisz to rozumiem, ale nie pijesz? Nawet w małych ilościach? A chociaż próbowałaś?
-Tak próbowałam i źle się to skończyło. Przepraszam cię, ale ja nie piję i nikt mnie nie zmusi.
-Dobra rozumiem.-uśmiechnął się i przechylił kolejny kieliszek.
Oparłam głowę o ramię Stylesa i zapytałam:
-Harry, a jak mnie zapytają kim dla siebie jesteśmy to co mam powiedzieć?
-Możesz spokojnie powiedzieć że jesteśmy parą.-uśmiechnął się i cmoknął mnie w nos.
-Jesteś pewien?
-A czemu nie mam być pewien? My się lubimy i nie ważne co ludzie sobie pomyślą. Chcę być z tobą bez względu na komentarze innych.
Zrobiło mi się tak ciepło w sercu. Harry Styles chce być ze zwykła dziewczyną w związku. Nie chce jakiejś modelki, piosenkarki czy kogoś innego. To co podają o nim media jest kłamstwem. Poznałam go z tej strony, z której znali go jego przyjaciele i rodzina. Nie ważne co będzie spróbujemy być ze sobą. Może akurat nam wyjdzie?
Samochód się zatrzymał. Lou wyskoczył z limuzyny jako pierwszy i zawołał:
-Imprezo! Louis Tomlinson nadchodzi! Przygotuje się!
Tak. Już był lekko wstawiony. no, ale cóż poradzimy. Przecież  to on. Tuż za nim wyszedł Zayn, Niall i Liam. My z moim chłopakiem wyszliśmy znów na końcu. Tak z moim chłopakiem. Nareszcie mogę to powiedzieć! NARESZCIE!
Weszliśmy do klubu. Horan, Malik i Tomlinson zaczęli tańczyć już od wejścia. Tańczyć. Jeżeli można nazwać to tańcem. Raczej wyglądało to jak wywoływanie deszczu, a nie taniec.
„Co za debile…”pomyślałam i pokręciłam głową.
My z Harrym i Liamem usiedliśmy przy stoliku. Nawet nie zdążyliśmy się rozsiąść, bo podbiegli do nas chłopcy i zaciągnęli nas do tańca. Bawiłam się świetnie. Muzyka była zajebista, ludzie i klimat też. Po jakiejś godzinie wszyscy stwierdziliśmy że pora usiąść. Ledwo mogłam złapać oddech.
-To co chcesz może się czegoś napić?-krzyknął Hazza, bo muzyka grała bardzo głośno.
-Tak! Przynieś mi jakoiś sok, a ja w tym czasie pójdę to toalety, ok?!
-Jasne! Możesz iść!
Wzięłam torebkę i poszłam. Na szczęście nie było tam dużo dziewczyn. Stanęłam przed lusterkiem i zaczęłam poprawiać makijaż.
-No widziałaś tych z One Direction!! O mój boże jacy oni są przystojni!! Szczególnie ten Niall! Jest taki słodki! Te jego farbowane blond włosy i niebieskie oczy! Ideał chłopaka!-rzekła jedna z dwóch dziewczyn które stały kilka metrów ode mnie.
-No to podejdź do niego i zagadaj! Co ci szkodzi!-rzekła druga.
-Głupia jesteś! Przecież on jest sławny, a ja jestem zwykłą dziewczyną! Nigdy mnie nie zechce…
Podeszły obok mnie i także zaczęły poprawiać makijaż. Postanowiłam że do nich zagadam.
-Przepraszam przypadkiem usłyszałam waszą rozmowę no i nie chce się wtrącać…-nie zdążyłam dokończyć bo jedna z nich mi przerwała.
Czekaj, czekaj! Ty jesteś tą dziewczyną z którą ostatnio jest widywane całe One Direction?! Ty jesteś Samantha?!
-tak, tak ja jestem Samantha. A wy?
-Ja jestem Kat, a to jest Viktoria.-rzekła blondynka wskazując na siebie, a później na brunetkę.
-No to przyznać się, która z was powiedziała że Niall to przystojniak?
-To ja!-krzyknęła Kate i zaczęła się cieszyć.
-No to mam dla ciebie dobrą wiadomość, bo dzisiaj go poznasz! Tak dzisiaj spełnię twoje życzenie!
Dziewczyna podbiegła do mnie i mocno mnie ucisnęła.
-Dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję!! Boże! Uwielbiam cię!! To kiedy go poznam?
-Chodź ze mną!-pociągnęłam ją za rękę i wyszłyśmy z łazienki.
Cała piątka siedziała przy stoliku i popijali jakieś soki albo alkohol. Podeszłyśmy do nich razem i powiedziałam:
-Słuchajcie. To jest Kathy. Poznałyśmy się w toalecie…tak to dziwne, ale nie ważne… więc my idziemy tańczyć, a wy z Niallem sobie pogadacie.

Dziewczyna usiadła obok Horanka, a on nawet nie protestował. My poszliśmy tańczyć.

piątek, 24 sierpnia 2012

Rozdział 7


-Pobudka państwo Styles! Śniadanie gotowe! Jak nie wstaniecie to je zjem!-darł się jakiś głos nad moim uchem.
Otworzyłam zaspane oczy i ziewnęłam. Przed sobą zobaczyłam Nialla. Jadł coś. Jak zwykle zresztą.
-Może byś się tak nie darł! Jest dopiero 10 !-krzyknęłam do chłopaka po spojrzeniu na telefon.
Nakryłam twarz poduszką.                                                                  
-Nie ma spania! Jak chcecie zjeść śniadanie to musicie wstać teraz!-krzyczał próbując zabrać mi poduszkę.
-No dobra! Zaraz przyjdziemy! Idź już sobie!-wrzasnął wkurzony Harry.
-Dobra już wychodzę!- wyszedł i trzasnął drzwiami.
Odwróciłam się w stronę Harolda. Nie spał już. Patrzył na mnie i uśmiechał się .
-Jak się spało słoneczko?-zapytał gładząc ręką mój policzek.
-Dobrze. Nawet bardzo dobrze.
Pocałował mnie w nos i powoli wstał.
-No dalej wstawaj, bo nic dla nas nie zostanie!-powiedział podchodząc do mnie i podając mi rękę.
- No dobra…-wyczołgałam się z łóżka i razem poszliśmy do kuchni.
Gdy chłopcy zobaczyli nas razem obejmujących się (a raczej to Hazza mnie obejmował bo trzymał swoją rękę na moim biodrze) to uśmiechnęli się.
-Witam was! Co zjecie? Na co macie ochotę?-zapytał Liam stojący przy blacie kuchennym.
-Ja chce naleśniki!-rzekliśmy razem jakbyśmy się zmówili, a przecież to zwykły przypadek.
-Nie dość że tak ładnie razem wyglądają to jeszcze tak się zgadzają ze sobą.-rzekł Daddy i zaczął przyrządzać nasze naleśniki.
Usiedliśmy przy stole obok siebie i czekaliśmy na śniadanie.
-Jak się spało marcheweczko?-zapytał Lou.
Hazza rzucił mu złowrogie spojrzenie na co ten zrobił minę w stylu „o co ci chodzi?!”.
-Spokojnie Haroldziku. Przecież to twój przyjaciel! Nie strasz go tak swoim wzrokiem! A co twoje pytania Louisie to spało mi się bardzo dobrze. Nawet bym powiedziała że wspaniale.
-No to się cieszę, bo następną noc spisz już u siebie, a ja wracam do Harrego!-powiedział Zayn popijając sok pomarańczowy.
-No to sobie śpij! I tak on bardziej lubi mnie!-powiedziałam pewna siebie spoglądając na Malika z pogardą.
-Ooo! Grabisz sobie! Myślisz sobie że on lubi ciebie bardziej? Ja go znam 2 lata, a ty nie całe 3 tygodnie!
-Yhm… tak właśnie myślę!
-Dobra spokój! Ogarnijcie się! Nie można porównywać przyjaźni miedzy mną, a Zaynem do tego co jest miedzy mną, a Samanthą!
-No już dobrze kotku! Przepraszam!-rzekłam i pocałowałam Stylesa w policzek.
-Uuuuuu!-odezwały się krzyki chłopców.
-Jeszcze wczoraj się do siebie nie odzywali, a dzisiaj? Dzisiaj widzę narodziny nowej miłości!-rzekł Lou.
-Przestań Tommo! To jak na razie… bliska przyjaźń damsko-męska!-rzekłam spoglądając na Tomlinsona.
-Aha! Rozumiem! Przyjaźń damsko-męska?-zapytał.
-TAK! O TYM MÓWIĘ!-krzyknęłam.
-Czyli coś w tym stylu?-wstał i wykonał ten swój sceniczny ruch, czyli ruszał biodrami w przód i w tył, tak jakby kogoś…ekhem… ten teges.
Oboje z Harrym zrobiliśmy mega faceplam, ale nie chcieliśmy już tego komentować. Przecież to był Louis. Dzieciak zamknięty w ciele dorosłego! On nigdy nie będzie poważny. Ale nie musieliśmy nic mówić, bo Payne jako tak zwany „Daddy Direction” po tym geście Lou od razu zaczął go opierdzielać.
-Weź ze na serio ogarnij! Ty to tylko o jednym myślisz! To, że spali w jednym łóżku to nie znaczy od razu że robili TO!  Masz w tej chwili przeprosić Samanthę!
Louisowi zrobiło się głupio, opuścił głowę i podszedł do nas.
-Przepraszam cię. Wiem że nie jesteś z tych dziewczyn co od razu lecą z chłopakiem do łóżka. Nie wyglądasz na taką.  Przepraszam cię za moje głupie teksty.
Zrobił słodkie oczka, smutną minkę jak mały szczeniaczek i to mnie złamało.
-Dobraa…Wybaczam ci.. ale następnym razem trochę się powstrzymaj!
-Ok! nie obiecuję, ale spróbuje!
Po zjedzeniu przepysznych naleśników poszłam się ubrać. Gdy siedziałam w łazience ktoś zapukał.
-Kto tam?-zapytałam.
-To ja.
-Jakie ja?
-Nie żartuj sobie. To ja Harry.
-Jaki Harry? Nie znam żadnego Harrego…
-EJ!
-No dobra… Co chcesz?
-Wejść.
-Ale gdzie ? Do mnie?
-No, a niby gdzie?!
-O nie! Nie wejdziesz tutaj! Ja się ubieram!
-No właśnie…dlatego chciałbym wejść.
-Ha! Chyba śnisz!
-Dobra! Będziesz coś chciała!
Odszedł spod drzwi tuptając jak małe obrażone dziecko.
Dokończyłam swoją poranną toaletę i poszłam do salonu gdzie siedzieli chłopcy. Gdy usiadłam na sofie miedzy Stylesem, a Malikiem ,Niall od razu zapytał:
-Mieliśmy zaplanowane iść dzisiaj na imprezę. Może chciałabyś iść z nami?
-Jasne! Dawno nie byłam na żadnej imprezie! A gdzie miałaby być?
-Znamy takie jedno miejsce… dużo ludzi, fajna muzyka i ogólnie fajny klimat. To co zgadasz się?
-Ależ oczywiście! To ja wracam do domu i przyjadę tutaj do was… o której?
-Myślę że 20 to dobra pora.-rzekł blondasek i uśmiechnął się.
Poszłam do pokoju Harrego i zaczęłam się pakować. Nachyliłam się nad torbą i wkładałam tam swoje rzeczy. Ktoś złapał mnie od tyłu, po czym odwrócił szybkim ruchem w swoją stronę. Tak to Loczek. A niby kto inny? No raczej że nie Święty Mikołaj, bo to przecież nie ta pora roku…
-Czemu już mnie opuszczasz kotku? Zostań tutaj! Co będziesz w domu robiła?
-Ale przecież wieczorem się zobaczymy! A musze iść, bo mam bałagan w mieszkaniu! I jeszcze …
-Co jeszcze? Chcesz się po prostu wymigać od spędzania czasu ze mną…
-Ha! Ty chyba zwariowałeś! Przecież ja cię… uwielbiam Harry! Gdybym mogła to cały czas bym tu siedziała!-powiedziałam do chłopaka, lecz wiedziałam że zamiast słowa uwielbiam wolałby usłyszeć kocham… ale to jeszcze nie ten czas…
-No to siedź tutaj! Chłopcy na pewno nie będą mieli nic przeciwko!
-To chyba oni powinni to powiedzieć, a nie ty…
-Ale ja ich znam. Wiem kiedy kogoś polubią, a kiedy nie.  A ty raczej jesteś z tych lubianych, więc się nie przejmuj!-cmoknął mnie w nos co wywołało u mnie miłe uczucie.
-Dobra zostanę!
-Oooo yea!- krzyknął i zaczął tańczyć jak jakiś chory jeleń.
Tak. Chory jeleń, bo inaczej tego nazwać nie umiem. Jak on tak na imprezie będzie tańczył to ja się do niego nie przyznaję…
Zostawiłam pakowanie ciuchów i trzymając Harrego za rękę wróciliśmy do chłopaków. Obejrzeliśmy kilka filmów, trochę się pośmialiśmy, a około 17.30 wróciłam do domu żeby się wyszykować na imprezę.

wtorek, 21 sierpnia 2012

Rozdział 6


Obudził mnie straszny ból głowy.
„Co jest do cholery?!-pomyślałam łapiąc się za głowę i otwierając powoli oczy.
Ktoś niósł mnie na rękach. Nie widziałam jego twarzy, ale sądziłam że to któryś chłopców.
-Styles frajerze! Uderzyłeś jej głową w framugę! Nie obudziła się?-zapytał szepcząc Lou.
Ha! Czyli to Harry mnie trzyma! Widzę że już mnie polubił… znowu.
-Sorry chłopaki nie wyszło wam! Ja nie śpię! A w ogóle to boli mnie głowa!-krzyknęłam.
-No i widzisz co zrobiłeś tępoto? Mówiłem że ja ją wezmę!-krzyknął Zayn.
-Dobra, dobra teraz jest już po fakcie, więc nie krzycz na mnie tylko przynieś jej zimny okład!
Otworzył drzwi i weszliśmy do jego pokoju. Położył mnie na łóżku, zapalił nocną lampkę i zobaczyłam jego twarz. Już nie była naburmuszona tak jak wcześniej. Wręcz odwrotnie. Cieszył się jakby został miss świata, albo raczej missterem… ale to nie ważne. Jego uśmiech był od uch do ucha. Przy okazji widoczne były jego dołeczki, które wręcz uwielbiałam. Usiadłam i zadałam mu pytanie:
-To co już się cieszysz, że mnie widzisz, czy ma coś na twarzy że się tak szczerzysz?!
-Nie. Nie masz nic na twarzy. A nawet jeśli, by coś było to też byś wyglądała idealnie.
-Aha. Czyli mam rozumieć że to ma być jakaś forma przeprosin? Komplementowanie mojej twarzy? Bo jeśli tak to coś słabo ci idzie. Wole jak ktoś powie mi przepraszam prosto w oczy.-powiedziałam takim tonem żeby go sprowokować do przeprosin.
Loczek złapał mnie za ręce i spuścił głowę.
- Jestem idiotą. Powinienem walczyć o ciebie do końca. Przepraszam za wszystko. Za to że tak się odzywałem i za moje zachowanie. Zachowywałem się jak jakiś przedszkolak!
-No dokładnie!-przerwałam mu.
-Przepraszam! Na prawdę przepraszam! Jestem idiotą, dzieciakiem, debilem, ciotą…
-Dobra już się tak nie przezywaj! Wybaczam ci!
-Na prawdę?! Boże nawet nie wiesz jak mi ulżyło! Dziękuje ci! I jeszcze raz przepraszam!!
Chłopak spojrzał na mnie swoimi zielonymi oczami. W dalszym ciągu trzymał mnie za ręce. Jego twarz była coraz bliżej mojej. Odchylałam się coraz bardziej do tyłu, aż w końcu padłam na poduszkę. Puścił moje ręce i oparł się na łóżku.
„Tak Styles idioto pocałuj mnie! Zaraz Zayn wejdzie i chuj z tego pocałunku będzie!”-pomyślałam.
Jego twarz była już tak blisko. Zamknęłam oczy i już chciałam oddać się rozkoszy pocałunku, a tu ŁUP! Zayn wszedł do pokoju i trzasnął drzwiami. Harold szybko podniósł się z nade mnie.
„A nie mówiłam kurwa? Nie mogłeś zrobić tego szybciej?”-pomyślałam i przewróciłam oczami.
Malik podszedł do mnie i położył mi jakąś mrożonkę na głowie.
-Ej chyba wam nie przeszkodziłem?-zapytał spoglądając na każdego z nas i zakładając ręce na krzyż.
-Eee…nie?! Jasne że nie! Ja tylko sprawdzałem…czy… jej guz już wyrasta! Tak! Tak właśnie!
-Yhm! Dobra powiedzmy że ci wierze! I co wyrasta?
-Ale co wyrasta?
-No co?! Guz czy jej wyrasta?!
-Emm…ymm..ee.. na razie nie.
-Ej! A co ty mi położyłeś na głowie? Paluszki rybne?!-zapytałam ściągając opakowanie ze swojej głowy.
-Tak. Nie mamy nic innego. Chyba że wolisz włożyć głowę do lodówki?!-zapytał z uśmiechem na twarzy.
-No jasne! Może jeszcze cała mam wejść do tej lodówki?-zapytałam spoglądając na chłopaka.
-No skoro jesteś taka gorąca to proszę bardzo! Tylko że musisz wyciągnąć jedzenie, bo jest tam tego pełno… no ale co w tym dziwnego przecież to lodówka!-puścił mi oczko i się uśmiechnął.
Wywróciłam oczami i położyłam się kładąc mrożonkę na głowie. Harry przykrył mnie jakimś kocem i wyszli razem z Zaynem z pokoju. Coś szeptali stojąc pod drzwiami, ale nie zrozumiałam nic. Może to przez to rąbniecie głową o framugę. Zamknęłam oczy i spróbowałam zasnąć. Lecz na marne do pokoju wrócił Hazza. Trzasnął drzwiami tak że wszystko dookoła się poruszyło.
-O sorry! Chyba cię nie obudziłem? Jeszcze chyba nie spałaś?-zapytał ściągając koszulkę i spodnie, zostając w samych bokserkach.
-Masz szczęście bo nie spałam, ale mógłbyś trochę uważać następnym razem…,
-Dobra będę uważał! A teraz idziemy spać!-krzyknął wskakując na łóżko.
Odwróciłam się w drugą stronę i zgasiłam lampkę nocną.
-Dobranoc Haroldzie.-rzekłam i zamknęłam oczy.
-Dobranoc? Jakie dobranoc?! Zbyt długo na ciebie czekałem!-powiedział i obrócił mną tak że leżeliśmy naprzeciwko siebie.
-Co ty znowu kombinujesz ?-zapytałam.
-Zbyt długo na ciebie czekałem!
Zaczął gładzić mnie po policzku. Wyraźnie widziałam zarys jego twarzy i jego oczy chociaż było ciemno. Przysunął się bliżej mnie. Nasze nosy prawie się stykały.
-Jesteś piękna. Nawet z tym guzem na głowie.
-Nie widzisz mnie, a mówisz że jestem piękna.
-Ale widziałem cię wcześniej i wiem że jesteś.
-No dobra, ale…
Nie zdążyłam do kończyć bo chłopak zakrył mi usta ręką.
-Nie kłóć się ze mną. Jesteś piękna i kropka. Teraz zamknij oczy.
- A to dlaczego?
-Jeśli mi ufasz zamknij oczy.
Zamknęłam oczy tak jak kazał i czekałam na to co się stanie. Na początku gładził mnie po policzku przez dłuższy czas, po czym złapał obiema rękami i pocałował delikatnie. Otworzyłam oczy, a on zapytał:
-I co było aż tak źle?
-Nie.. nie było… wręcz przeciwnie… było wspaniale…
Teraz ja postanowiłam zrobić krok. Wplątałam palce w jego włosy i pocałowałam go namiętnie. Styles złapał mnie za biodra i przerzucił tak że teraz leżałam na nim. Całowaliśmy się długi czas. Nie powiem.  Był w tym dobry. Czułam się cudownie. Cały czas błądził dłońmi po moim ciele.  Zaczął ściągać mi koszulkę.
-E! co ty robisz?-zapytałam odrywając się od jego ust.
-No… rozbieram cie?
-Przepraszam Harry, ale ja nie jestem z tych dziewczyn. Chce z tym jeszcze poczekać.
-Poczekać? No nie… nie daj się prosić!
-Przepraszam, ale nie.
Wróciłam na swoje miejsce i przykryłam się kołdrą. Loczek przysunął się do mnie i przytulił od tyłu. Poczułam jego oddech na swojej szyi.
-Przepraszam. Nie powinienem nalegać. Jeżeli chcesz poczekać to ja poczekam. Na taką dziewczynę mogę poczekać.
Z powrotem się do niego odwróciłam i powiedziałam:
-Naprawdę? Dziękuję że nie jesteś taki jak inni i nie nalegasz. Uwielbiam cię.-pocałowałam go.
Położyliśmy się obok siebie, a ja oparłam głowę na jego torsie. Z uśmiechem na twarzy zasnęliśmy jak dzieci.

niedziela, 19 sierpnia 2012

Rozdział 5


Kolejne dni mijały mi bardzo szybko. Czasami spotkałam się z chłopcami. Chodziliśmy do kina albo do kawiarni. Próbowaliśmy jakoś nie zwracać uwagi na głupie teksty ich fanów. Wiem, że chcieliby być na moim miejscu… no ale cóż… mi przypadł ten zaszczyt. A co z Harrym? Chyba Liam mu opowiedział  że to nie ma sensu. Cały czas gdy jestem z nimi jest jakiś taki nieobecny. Wcześniej co chwile na mnie spoglądał i się uśmiechał, a teraz gdy przychodzę siedzi i nawet nie zwraca na mnie uwagi… może to i dobrze?
Była sobota i miałam wolne od pracy. Najpierw byliśmy z chłopakami w wesołym miasteczku, a później poszliśmy do kina.
-To co może w końcu dzisiaj u was przenocuje? Zrobimy sobie pidżama party?- zapytałam ze śmiechem gdy wychodziliśmy z kina.
-Pidżama party? A co my baby jesteśmy?-zapytał Lou.
-Ej ja tylko żartuję! A tak po za tym nie baby, tylko panie, dziewczyny albo kobiety!
-Dobra przepraszam panią za określenie „baby” czy wybaczy mi pani?- zapytał kłaniając się jak jakiś poddany albo ciul wie co.
-Dobra już się nie wydurniaj idioto!
Chłopak podniósł się i uśmiechnął.
-No to co chcesz u nas w końcu nocować czy nie?- zapytał Liam.
-No jasne że tak! Tylko pojadę po rzeczy!
- To ja pojadę z tobą! Chyba mogę? Chce zobaczyć jak sobie mieszkasz!- zapytał Niall.
-Jasne… tylko ostrzegam! Nie mam nic w lodówce, bo nie zdążyłam kupić.
- No dobra… a może masz chociaż Nutellę?
-Tak…chyba jeszcze trochę zostało..
-To ja już sobie poradzę!- uśmiechnął się i podszedł bliżej ulicy by złapać jakąś taksówkę.
-No to w takim razie… my jedziemy do hotelu, a wy do twojego mieszkania. Przed tym wejdziemy jeszcze do sklepu po coś do żarcia żebyś nam z głodu nie umarła i widzimy się za jakiś czas u nas, tak?- zapytał Zayn unosząc brwi do góry i rzucając mi miły uśmiech.
-Jasne! Postaramy się być jak najszybciej!-rzekłam wsiadając do taksówki.
Usiadłam obok blondaska i podałam adres kierowcy. Po kilku minutach zapytałam:
-No to teraz gadaj! Kto kazał ci ze mną jechać?
-Jak to kazał? Przecież sam się zgłosiłem!
- Taa…
-Ale o co ci chodzi? Coś nie tak?
-Nie… po prostu od ostatniej rozmowy z Liamem, Harry dziwnie się zachowuje… jest taki nie obecny. W ogóle ze mną nie rozmawia…
-Dziwisz się?! Złamałaś mu serce! Po pierwszym twoim pobycie u nas, Styles nie mógł przestać gadać o tobie! Jeszcze nigdy nie widziałem go tak nakręconego! O nikim jeszcze tyle nie gadał! Powoli mieliśmy już go dość! A kiedy następnego dnia się zjawiłaś to zrobiłaś coś takiego!
-Zrozum. Nie chciałam być przez niego skrzywdzona! Wiesz ile jest takich facetów co zmieniają dziewczyny jak rękawiczki?! Tym bardziej on! Jest przystojny i ma kasę! Taki to myśli że może wszystko!
- Harry nigdy taki nie był. To media go tak ukazywały! A dziewczyny które sobie wybierał nie były dla niego odpowiednie, dlatego miał ich tak dużo!
-To samo powiedział mi Liam…
-No właśnie! I co myślisz że któryś z nas by cię okłamywał?
-No raczej nie…
Spojrzałam na Horana. W jego oczach było widać prawdę. Na pewno by mnie nie okłamywał. Uśmiechnął się i mocno mnie przytulił.
-Proszę. Daj mu szanse. Jeżeli cię skrzywdzi to ja skrzywdzę jego!- rzekł pokazując pięść i robiąc groźną minę co wydało mi się śmieszne.
-No dobra! W takim razie chyba zaryzykuje!
Chłopak jeszcze raz mnie przytulił, akurat dojechaliśmy na miejsce, więc zapłaciłam i wysiedliśmy z auta.
Wjechaliśmy na moje piętro windą i otworzyłam drzwi.
-Witaj w moim królestwie!- rzekłam żartobliwie.
-Królestwo, królestwem, ale gdzie masz Nutellę?- zapytał  zamykając drzwi.
-Ah...ty żarłoku…Poszukaj na blacie albo na stole w kuchni. Powinno być gdzieś na wierzchu, bo dzisiaj robiłam sobie kanapki.
Pobiegł do kuchni jak Struś Pędziwiatr i tyle go widziałam. Sama poszłam do sypialni i wyciągnęłam moją czarną torbę Nike. Była dość duża żeby pomieścić w niej potrzebne rzeczy. Wzięłam potrzebne kosmetyki z łazienki, moją ulubioną pidżamę i jakieś ciuchy na następny dzień. Wybrałam: czerwone rurki, białe trampki marki Converse, białą koszulke z napisem: I ♥ COOKIES i jakieś dodatki.
Gdy wyszłam z pokoju, niebieskooki siedział na kanapie i wsuwał Nutellę łyżeczką.
-To co możemy iść?
-Jasne tylko skończę jeść!
-Pozwolę ci ją wziąć ze sobą… tylko nie jedz jej w trakcie drogi, okej?
-Okej!!- krzyknął chłopak zakręcając słoik i zeskakując z kanapy.
Zjechaliśmy windą na dół i znów złapaliśmy jakąś taksówkę. U chłopaków byliśmy 10 minut później, gdy wchodziliśmy do ich mieszkania Nialler już zajadał palcem „swoją” Nutelle.
-Ej obżartuchu! Może byś pomógł Samancie, a nie już od progu się obżerasz! Przepraszam cię za niego!-rzekł Liam biorąc ode mnie torbę.
-Nie przepraszaj! Taki już jest jego zwyczaj!
Weszłam do pokoju gdzie siedzieli chłopcy. Louis i Zayn siedzieli na jednej kanapie a Harry na drugiej. Podeszłam do Loczka i zapytałam:
-Czy mogę tutaj usiąść?
-Ta.- rzekł oschle nawet nie odrywając wzroku od telewizora.
-E! Styles! Nie odzywaj się tak do Samanty! Przecież to nasz gość!- powiedział Zayn .
Chłopak rzucił mu złowrogie spojrzenie i wrócił oglądania do telewizji.
-Chodź do nas kochana, bo on ci coś jeszcze zrobi!-rzekł Lou poklepując miejsce koło siebie.
Przesiadłam się tak jak mi poradził. Po chwili przyszedł Liam z popcornem i Niall z trzema talerzami kanapek. Malik włożył płytę do odtwarzacza.
-Seans filmowy czas zacząć!- krzyknął Zayn i nacisnął przycisk PLAY.
Obejrzeliśmy kilka filmów, w tym parę horrorów. Nie powiem. Bałam się. Ale Tomlinson przed każdym z nich mówił ze mogę schować głowę w jego ramieniu. Tak więc robiłam. Kątem oka cały czas widziałam wzrok Harrego.
„Trzeba było nie być takim wrednym! Teraz bym wtulała się w twoje ramię!”-pomyślałam spoglądając na chłopaka.
Skończyliśmy film i mieliśmy obejrzeć jeszcze jeden. Dochodziła godzina 23.40.
- Ej wiecie co chłopaki… Zaczekajcie z tym horrorem jeszcze chwile ja tylko pójdę się przebrać w pidżamę, bo później nie będzie mi się chciało, ok?-zapytałam.
-Ok!-rzekli chórem wszyscy oprócz Harrego.
-Gdzie położyłeś moją torbę, Liam?
-W pokoju Harrego i Zayna, bo tam dzisiaj będziesz spała zamiast Malika.
-Jak to?!- krzyknęliśmy jednocześnie z Harrym.
- A no tak to. Z Niallem nie będziesz spała, bo on ma mały problem ze swoim brzuchem… to znaczy...
-Ej! Nie mów jej!- rzekł blondasek szturchając kolegę.
-No… bo… ma problemy z brzuchem. A ze mną albo z Lou nie możesz bo mamy dziewczyny… wiec to by było nie fajnie jakby się o tym dowiedziały.
- No a Zayn? Czemu nie mogę z Zaynem?- zapytałam błagająco.
- Możesz, ale uwierz mi. Nie chcesz czekać na swoją kolej w łazience 40 minut…. Wiec zostaje Harry!
- No, a nie mogę na kanapie?-zapytałam jeszcze bardziej błagająco.
- Nie pozwolimy żebyś spała na kanapie! Śpisz u Harrego  i kropka!
- No to w takim razie ja śpie na kanapie.-rzekł Styles.
-A co? Ja jestem aż tak okropna że nie chcesz spać ze mną ?
-Czy ja coś takiego powiedziałem!!?? Do cholery!! To że chce spać na kanapie to moja sprawa!!
Wszyscy spojrzeli na chłopaka oszołomieni. Ja stałam jak słup i spuściłam głowę.
-Dziękuje że jesteś taki miły.-powiedziałam i wyszłam.
Było mi tak strasznie przykro. Wiem jak on się czuje. Dałam mu kosza, ale to nie powód żeby się na mnie tak drzeć! Jeszcze pamiętam jaki był miły kiedy chciał mnie zdobyć. A teraz co? Zachowuje się gorzej niż jakiś przedszkolak! Byłam wkurzona sama na siebie, że nie wygarnęłam mu co o nim myślę.
Zabrałam pidżamę i poszłam do łazienki. Po chwili ktoś zapukał do drzwi.
-Ej mała. Wszystko okej?-zapytał głos w którym rozpoznałam Zayna.
-Tak…albo raczej nie.
-Wpuścisz mnie?
Z racji że jeszcze nie zdążyłam się przebrać w pidżamę otworzyłam chłopakowi drzwi. Podszedł do mnie i mnie przytulił.
-Przepraszam za niego. Słyszałem o twojej rozmowie z Liamem i myślę ze dobrze postąpiłaś.
-Tak myślisz?
-Jasne. Skoro tak podpowiadał ci twój kobiecy umysł to chyba dobrze zrobiłaś… Gdybym był na twoim miejscu też bym od razu nie zaufał Harremu.
-Dziękuje że mnie rozumiesz. A co teraz? Dalej mam wytrzymywać te jego humorki?
-Spokojnie. Zaraz mu wszystko opowiemy. Na pewno będzie zaskoczony, ale nie chce żeby zachowywał się tak w stosunku do ciebie. Powiemy mu o tym dlaczego go nie chciałaś. Powinien zrozumieć…
-Nie wiem czy to dobry pomysł…
-A co innego zrobimy? Jeżeli mu to powiemy to cie przeprosi, a tak inaczej mu tego nie wyjaśnimy!
-No dobra… Ale zróbcie to w tym czasie co ja będę siedziała w łazience, ok?
-Dobra da się zrobić. A tak po za tym to tutaj masz ręcznik...-wskazał na białą szafkę a ścianie.
-Dzięki. Poradzę sobie.-uśmiechnęłam się, a chłopak wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Wzięłam prysznic i ubrałam się w swoją czarną satynową pidżamę. Była to moja ulubiona. Czarne krótkie spodenki zakończone na nogawkach koronką i bluzka na ramiączkach także zakończona koronką na dekolcie.
Zabrałam swoje rzeczy i zaniosłam je do pokoju w którym miałam spać. Wróciłam do chłopaków. Gdy weszłam ich rozmowa umilkła. Wydaje się że im przerwałam.
-To co oglądamy następny horror?-zapytałam chcąc przerwać głuchą ciszę.
-Jasne siadaj!-rzekł Niall poklepując miejsce miedzy nim a Hazzą.
-Nie… ja chyba wrócę na swoje miejsce.
Usiadłam tam gdzie wcześniej i włączyliśmy film. Około godziny 1 poczułam zmęczenie. Oparłam głowe o ramię Malika i zasnęłam.
__________________
Tak jak obiecałam dodaje dzisiaj, dniu moich urodzin ;) mam nadzieje że wam sie podoba. jeżeli to czytacie to pozostawcie po sobie komentarz ;) chce wiedzieć co myślicie o opowiadaniu ♥

piątek, 17 sierpnia 2012

Rozdział 4


Rano obudził mnie budzik. Czas do pracy. Jestem ciekawa co Zayn im nagadał. Mam nadzieje że jeszcze mam tą prace. Ubrałam się i poszłam na piechotę do pizzerii.
-Dzień dobry panno Robinson ! Co to się wczoraj stało?- zapytał właściciel
-Wszystko panu wyjaśnię…- rzekłam już gotowa na to zdanie, które miałam usłyszeć z jego ust.
-A co tu jest do wyjaśniania? Jak mogłaś mi tego nie powiedzieć?!
- Tego? To znaczy czego?
-Ze znasz Zayna i jego zespół!
-No dobrze, ale co to ma do rzeczy?
-To, że znam go od zawsze! Przychodził tu na pizzę od kiedy pamiętam! Jest to mój stały klient. Uwielbiam z nim rozmawiać! To taki rozmowny chłopak!
-No czyli że mogę tutaj dalej pracować?
-A czemu masz niby nie pracować?
-No nie wiem… bo tak nie dowoziłam tych pizz na czas i w ogóle…
-Oj tam! Na początku każdemu tak idzie! Później będzie lepiej! A jeżeli nie to cos pomyślimy! Może zostaniesz kelnerką albo zaczniesz piec pizze…
Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Jestem mu za to strasznie wdzięczna. Tylko teraz jak mu podziękuje? Nawet nie pamiętam gdzie oni mieszkają…
-Szefie?!
-Tak Samanto?
- Na jaki adres była wczoraj ta moja ostatnia dostawa?
-Nie wiem… zapytaj się Emmy. Ona wczoraj odbierała telefony. Może pamięta.
Poszłam w miejsce gdzie zawsze siedziała Em. Zaszłam do niej od tyłu i zapytałam:
-Ej na jaką ulice były wczoraj te pizzę? Te pięć?
Dziewczyna zaczęła szukać w stosie papierów. Po chwili podała mi mała karteczkę.
-Tutaj masz adres. Zapisałam go sobie i numer też bo koleś był strasznie słodki. Chciałam do niego zadzwonić później ale jestem zbyt nieśmiała.
-A gdybym ci powiedziała że to Niall Horan?
-Co??! Niall Horan? Ten z One Direction? Ten śliczny blondyn o niebieskich oczach?
-Tak ten. Tak mi się wydaje. Albo któryś z nich.
- No ale skąd ty to wiesz?
-Helloł ?! Ja tam byłam i ich poznałam!
Opowiedziałam jej całą historię. Włącznie z tym że Harry mnie odprowadził i że dzięki Zaynowi dalej mam prace.
-Boże! Ty szczęściaro! Harry cię odprowadził pod sam dom!
-Może i jestem szczęściarą, ale nie chce…
Nie zdążyłam dokończyć bo znajoma od razu mi przerwała:
-Czego nie chcesz? Mieć za przyjaciół całe One Direction? Głupia jesteś?!
- Nie. Nie o to mi chodzi… nie chce czegoś więcej niż przyjaźni z Harrym. A on na pewno chce mnie poderwać. To było  widać po nim… żaden z chłopców nie zachował się tak jak on… był taki czarujący…widzę kiedy chłopak mnie podrywa…
-Co ty gadasz kobieto?! Przecież to Harold Styles z zespołu 1D!! Znamy się krótko, ale to o nim cały czas mi opowiadasz! Jak będzie chciał być z tobą to skorzystaj z okazji!
-Co znaczy skorzystaj z okazji? Nie. Ja nie chce żeby mnie w sobie rozkochał a później rzucił… Jestem dziewczyną, która szybko się zakochuje…tym bardziej w takich przystojniakach. Dam mu do zrozumienia że nie chce niczego więcej niż przyjaźni…
-Rób jak chcesz. Twoje życie i twoje sprawy, ale pamiętaj, przemyśl to dokładnie zanim mu powiesz.
-Dobra, dzięki za tą rozmowę. Zostawię sobie ten adres bo później do nich pojadę.
-Spoko, spoko! A w ogóle po co chcesz tam jechać?
-Podziękować Zaynowi że dzięki niemu nie wyleciałam z pracy.
Do pizzerii zadzwonił telefon. Emma podniosła słuchawkę i odebrała zamówienie. Przez kolejne godziny rozwoziłam pizzę. Tak zleciał mi cały dzień i przyszła godzina 22. Wsiadłam w autobus i ruszyłam do chłopaków. Gdy byłam już w hotelu podeszłam do recepcjonisty.
-Dzień dobry! To znowu ja! Tylko że teraz bez pizzy. Może pan powiadomić chłopców że przyszła Samantha?
-Oczywiście, a może mi pani przypomnieć numer pokoju?
-123… a czy winda już działa?
-Tak działa!- uśmiechnął się i podniósł słuchawkę.
Porozmawiał z którymś z 1D przez chwile po czym rzekł:
-Panowie bardzo chętnie panią przyjmą.
Posłałam uroczy uśmiech mężczyźnie i pobiegłam do windy. Jej szybkość była taka masakryczna ze nawet nie zorientowałam się jak byłam na górze. Zapukałam i czekałam na jakiś odzew.
Drzwi otworzył mi Lou.
-Dzień dobry pizzowa damo! Zapraszam do środka!-rzekł i gestem ręki wskazał na pokój.
Gdy weszłam wszystkie oczy zwróciły się ku mnie. Szczególnie te zielone… czyli czarujące oczy Stylesa.
-Cześć.- powiedziałam nieśmiało.
-Hej mała! Co cię do nas sprowadza? Masz dla nas pizze?- zapytał Horanek.
- Nie… dzisiaj nie mam dla was pizzy. Chciałam pogadać z Zaynem…
- Uuuuuu!- krzyknęli Liam, Lou i Niall.
Malik wstał, złapał mnie za rękę i zaprowadził na balkon. Zamknął drzwi i zapytał:
-O czym chciałaś ze mną pogadać?
-Dziękuje ci za wczoraj. Gdyby nie ty straciłabym pracę.
- A tam! Nie ma za co! To mój stary przyjaciel i ulubiona pizzeria, więc załatwienie tego było drobnostką.
-Dla ciebie drobnostką, ale dla mnie czymś ważnym. Ta praca i także pomoc rodziców utrzymują moje małe mieszkanko i wydatki na jedzenie i ubrania.
Spojrzałam na chłopaka, uśmiechnęłam się i rzuciłam mu się na szyje.
Gdy wyszliśmy z balkonu Lou spojrzał na Zayna i poruszył brwiami.
-Nie stary. To nie jest to o czym myślisz. Ona mi tylko podziękowała.
- Podziekowała. Uuuuu! A za co?
- Ogarnij się! Podziękowała mi za to ze zadzwoniłem wczoraj do Patricka i opowiedziałem mu całą historie.
-Aha. A może jeszcze coś ?
-To znaczy, co?
- No nie wiem, nie wiem…-rzekł i głupkowato się uśmiechnął.
- Ale ty jesteś idiota! Tobie tylko jedno w głowie!
Chłopak lekko poddenerwowany usiadł na sofie i oparł nogi na stoliku.
- No to ja chyba już sobie pójdę. Chciałam tylko pogadać z Zaynem…-skierowałam się do wyjścia, ale w ostatnim momencie Harol krzyknął:
-Stój! Ostatnim razem obiecałaś że zostaniesz na noc!
-Przepraszam cie Harry. Może innym razem.
Otworzyłam drzwi i wyszłam. Gdy czekałam na widne Liam wyszedł i stanął obok mnie.
-Co ty tu robisz? Idź do pokoju.-powiedziałam.
-Czemu to robisz?-zapytał stając naprzeciwko mnie.
-To znaczy co?
-Tak go olewasz? Nie widzisz że mu się spodobałaś i chce cie lepiej poznać! Nie widzisz jak na ciebie patrzy?
-Widzę jak patrzy na mnie… i wcale nie olewam go. Nie chce się żeby mi złamał serce… On może mieć każdą…
-Może i może mieć każdą ale on chce ciebie! To że media piszą o nim że jest nieczuły i co chwile zmienia dziewczyny to nieprawda! On po prostu nie może znaleźć tej jedynej! Rzuca te dziewczyny tylko dlatego że one do niego nie pasują. Daj mu szanse!
-Przepraszam cię. Na razie nie chce o tym rozmawiać.-obeszłam go dookoła i wsiadłam do windy.
Gdy widna się zamknęła po moim policzku popłynęła łza. Wtuliłam twarz w dłonie i zaczęłam ryczeć jak idiotka.
„ Czemu nie skorzystam z takiej szansy? Głupia jestem czy co? Przecież to Harry Styles! Mój ideał! Jaka ja jestem głupia!’-pomyślałam w głębi duszy.
Po wyjściu z hotelu złapałam pierwszą lepszą taksówkę i wróciłam do domu. Cały czas myślałam o Haroldzie. Nawet na chwile nie oderwałam się od tych myśli. Przed moimi oczami cały czas były jego piękne oczy i uśmiech… ale nie… nie mogę z nim być. Może i Liam powiedział o nim takie miłe rzeczy ale wiem jak zachowują się takie gwiazdy. Myśla że mogą wszystko! Że mogą mieć każdego! Nie! Nie będę głupia! Spróbuje o nim jakoś zapomnieć…
_______________________________
No i mamy 4 ;) nie za bardzo mi sie podoba no ale dobra xd jeśli wam sie spodobał to piszcie w komentarzach ;) mile widziane będzie jak roześlecie mojego bloga innym ludziom ♥ z góry dziekuje ;) następny rozdział dodam w niedziele w moje urodziny ;D

wtorek, 14 sierpnia 2012

Rozdział 3



Gdy się przebudziłam moim oczom ukazał się zarys jakiś pięciu postaci. Jedna nich powiedziała:
-Ej. Ona chyba otwiera oczy!
Obraz był coraz wyraźniejszy. Najpierw ujrzałam chłopaka z marchewką w gębie, później jakiegoś  lokowatego przystojniaka, blondyna z pizzą w ręce, bruneta z ciemną karnacją i chłopaka i miłym wyrazie twarzy. Po dłuższym zastanowieniu zorientowałam się że to chłopcy z One Direction.
-Ej, chcesz coś pić?- zapytał Liam
-Nie dzięki!- odpowiedziałam lekko się uśmiechając.
Chłopak i tak poszedł po coś do kuchni.
-Wzięliśmy cię do pokoju, bo jak zobaczyłaś Nialla to zemdlałaś. Nie wzywaliśmy karetki. Oddychałaś, więc po co karetka?-rzekł Harry. Uśmiechnął się i ukazały się jego dołeczki.
-Ta. Dzięki. Macie szczęście ze się obudziłam. A tak po za tym to nie przez Nialla tylko musiałam tutaj wejść na te wasze piętro po schodach i to ze zmęczenia .-zaczęłam im się głupio tłumaczyć.
-Taaa! Jasne! My już wiemy że to nie ze zmęczenia! Jak zobaczyłaś takiego seksownego blondyna o niebieskich oczach to zakręciło ci się w głowie!- powiedział Zayn spoglądając na Horana który otwierał drugie pudełko z pizzą.
Uśmiechnęłam się tylko, bo nie chciałam się z nimi kłócić i zaczęłam podnosić głowę z poduszki na której leżałam.
-Stój maleńka! Jeszcze nie wstawaj, bo może ci się znowu coś stać! Lepiej leż!-rzekł Styles.
Faktycznie. Po lekkim podniesieniu głowy zakręciło mi się i upadłam na poduszkę.
-A nie mówiłem? Leż lepiej kochana!
„O MÓJ BOŻE! HAROLD STYLES POWIEDZIAŁ DO MNIE MALEŃKA I KOCHANA. TO JEST CHYBA SEN.”-pomyślałam spoglądając na chłopaka.
Do pokoju wszedł Payne ze szklanką wody i czekoladą. Podał mi je i rzekł:
-Masz tutaj napij się i zjedz trochę czekolady. Czytałem że dzięki niej odzyskuje się energię. A tak po za tym jestem Liam.
-Wiem. Znam wasz zespół. Nawet nie wiecie jak bardzo.
 -No to skoro ty nas znasz, to może my cie poznamy chociaż w małym stopniu? Jak masz na imię? Ile masz lat? I skąd jesteś, bo na pewno nie z Anglii. Twój akcent cie zdradził.
-Samantha. Mam na imię Samantha. Mam 18 lat prawie 19. Dobrze się domyśliłeś że ja nie stąd, bo przyjechałam tu z Polski.
-Ślicznie imię!- rzekł Harold śląc ci zniewalający uśmiech.
-Dziekuje!- odrzekłam trochę onieśmielona.
-A czemu przyjechałaś tutaj aż z Polski?-zapytał Lou przegryzając marchew.
-Nie miałam tam możliwości. A tak po za tym chciałam poznać trochę wasz kraj. Od zawsze marzyłam żeby tu przyjechać… no i poznać was..
-No to widzisz. Dobrze że przyjechałaś i wzięłaś taką pracę, bo nie wiem czy kiedykolwiek byś nas spotkała… mamy tyle koncertów…-rzekł zasmucony Harold.
-Wiem. Może to głupie, ale śledzę was na każdym kroku…
-Aaaa! To dla nas nic dziwnego! Skoro jesteś naszą fanką to nic w tym dziwnego!
-No niby tak…ale jednak chyba nie chcecie żeby fani was tak śledzili?
-Niby nie chcemy…ale takie jest życie gwiazdy…-westchnął Harry i wbił wzrok w podłogę.
Spojrzałam na niego, powoli usiadłam i zaczęłam zajadać czekoladę na która miałam straszną ochotę, tym bardziej że była truskawkowa, a taką uwielbiałam. Obok mnie usiadł Harry, a z kolei obok niego Louis. Na drugiej kanapie siedziała pozostała trójka. Włączyli jakiś film.
-Ej chłopaki… ja chyba już musze iść. Muszę wrócić do pracy żeby dowiedzieć się czy wyrzucili mnie z niej…
-Wstałam, wzięłam bluze i chciałam wyjść ale ktoś złapał mnie za rękę. To był Loczek.
-Zostajesz. Nie ma mowy żebyś  stąd wyszła! A jak ci się coś stanie?! Będę miał ci na sumieniu!
-Przepraszam cię. Nie mogę. I tak już długo tu siedziałam..
-Ale nawet się nie przejmuj! Siedź ile chcesz! zaraz zadzwonimy do tej pizzerii i ich zawiadomimy. Mi Zaynowi  Malikowi nie odmówią!- rzekł chłopak sięgając po telefon.
Usiadłam znowu na sofie obok Stylesa.
-Idę zrobić sobie coś do jedzenia!- krzyknął Niall i wybiegł z pokoju.
-No to ja idę z tobą, bo zrobię coś dla nas i naszego gościa.-rzekł Liam i ruszył za kolegą.
Do Lou zadzwoniła Eleaonor wiec wyszedł do innego pokoju, a Zayn poszedł na balkon zapalić i zadzwonić do pizzeri. Zostałam sam na sam z tym lokowatym przystojniakiem.
Na początku zadał jakieś bezsensowne pytanie i tak zaczęła się nasza rozmowa. Może to głupie, ale mieliśmy ze sobą dużo wspólnego. Cały czas rozmawialiśmy na jakiś temat. rozmowa się kleiła. To dziwne rozmawiać z Harrym Stylesem. Myślałam ze jak będę z nim rozmawiała to będę się stresowała i będę mówiła głupie i niedorozwinięte wypowiedzi. Nic z tych rzeczy. Rozmowa z nim była jak pogawędka ze starym przyjacielem. Wydawało mi się znam go od zawsze.
- A tak wogółe czemu jesteście w hotelu? Przecież wy macie niedaleko do domu.-zapytałam chłopaka.
-Bylibyśmy teraz w domach, ale za dużo fanów przed nimi stoi. To zaczynało się robić denerwujące więc zadzwoniłem do chłopaków i zapytałem czy wynajmują ze mną pokój w hotelu. Od razu się zgodzili. Może to głupie ale wybraliśmy Londyn. Niby tutaj ich może być najwięcej, ale najmniej się nas spodziewają. Jak gdzieś wychodzimy to pojedynczo i raczej w przebraniu albo chociaż w kapturze na głowie. Nie chce żeby tutaj także przychodziły… ma nadzieje że nie powiesz że tu jesteśmy?
-Jasne! Wiem co przeżywasz! Gdybym była na twoim miejscu to samo bym zrobiła!
-Dzieki. To dużo dla mnie znaczy. Może chcesz zostać u nas na noc?- zapytał.
-Ja? Na noc? Znamy się kilka godzin a ty zapraszasz mnie na noc? Ufasz mi na tyle?
- A czemu mam nie ufać? Wyglądasz jak jakiś przestępca, albo złodziej?
- No raczej nie… ale nie mogę … Przepraszam może innym razem… i tak nie mam ciuchów na zmianę i w ogóle…
- No dobra dzisiaj ci odpuszczę, ale następnym razem zamknę ci drzwi na klucz i nie wyjdziesz!
-Zgoda! To ja zjem, bo nie chce żeby Liam szykował jedzenie dla mnie na marne i pójdę.
Do pokoju wszedł Lou i rzekł:
-Jeżeli chcesz stąd iść to ja ci zamówię taksówkę i nią pojedziesz. Na dworze jest już ciemno, a ja chce cie zobaczyć jeszcze żywą!
-No to może ja ją odwiozę?-zapytał Hazza.
-Taaa.. tylko gdzie ty gościu masz samochód? Chyba pod domem, co?
-No tak… Prawda…
-Ej chłopaki. Ja sobie poradzę! Mogę jechać tą taksówką!
-Ale ja jadę z tobą!- krzyknął Styles.
-Po co? Przecież poradzę sobie sama!
-Nawet nie ma mowy! Jadę z tobą! Nie chcę żeby coś ci się stało!
Wzruszyłam tylko ramionami i zaczęłam pałaszować jedzenie które w trakcie naszej rozmowy przyniósł Liam. Zdziwiło mnie że Harry tak bardzo nalegał żeby mnie odprowadzić, ale to nie ważne… Do pokoju wrócili pozostali chłopcy. Jedli aż im się uszy trzęsły.
- A czy wy jako gwiazdy nie powinniście mieć własnego kucharza albo chodzić tylko do restauracji?-zapytałam  kończąc kanapkę.
- Po co nam kucharz jak umiemy sobie sami gotować? Wiele razy chodzimy do restauracji ale lubimy takie normalne jedzene.-rzekł Zayn.
Po skończonym posiłku ubrałam bluzę i czapkę. Pożegnałam się z chłopcami i wyszłam razem z Harrym. Podczas podróży windą zapytał:
-A tak w ogóle gdzie mieszkasz? Daleko stąd?
- Nie orientuje się jeszcze w tym Londynie, ale wydaje mi się że niedaleko…
-A jaka ulica?
-Yyy… nie wiem… dziwna to była nazwa i nie zdążyłam jej zapamiętać… ale wiem że na tej ulicy jest Nandos… albo w pobliżu.
- No to wiem gdzie to. Jak będziesz widziała swój dom to powiedz- uśmiechnął się.
Założył kaptur na głowę i wyszedł przed budynek. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem, ale później skapnęłam się że mówił mi o tym dlaczego zakłada kaptur wcześniej. Stanęłam obok niego i czekaliśmy na taksówke którą wcześniej zamówił Lou. Gdy przyjechała otworzył mi drzwi jak gentelman, a później sam wsiadł. Znów zaczęliśmy rozmowę.
-O to tutaj!-powiedziałam wskazując na budynek który ujrzałam za oknem.
Chciałam wyciągnąć pieniądze żeby zapłacić, ale chłopak mnie wyprzedził. To było miłe… ale wiedziałam że jakoś będę się musiała za to odpłacić…
-Pod którym numerem mieszkasz? Odprowadzę cię - uśmiechnął się i puścił oczko.
-No…pod 5, ale ja już sobie poradzę… Możesz wracać do chłopaków!
- No niby tak… ale fajnie mi się z tobą rozmawia… Polubiłem cię…
Spojrzał na mnie tymi jego pięknymi zielonym oczami. Były takie hipnotyzujące.
„Aha! On coś kombinuje! Ten jego uśmiech i oczy nie są takie jak zwykle…”pomyślałam.
Weszliśmy na moje piętro. Wyciągnęłam klucze.
- No to co… chyba musimy się pożegnać?- zapytałam.
- No chyba tak…-odpowiedział i zrobił smutną minę.
-Nie bądź smutny! Spotkamy się jeśli chcesz! To do ciebie zależy!
Spojrzał na mnie. Wpatrywałam się w jego oczy. Zbliżał się coraz bardziej do mnie. Kiedy nasze twarze były już blisko siebie myślałam że zaraz mnie pocałuje lecz nie złapał mnie za rękę i ucałował w nią.
-Do widzenia Samanto. Mam nadzieje że jutro się zobaczymy.
Odwrócił się i zaczął schodzić schodami. Pomachał jeszcze na pożegnanie i zniknął. Stałam jak wryta. Przede mną cały czas był obraz jego białego uśmiechu i hipnotyzujących zielonych oczu. Pewnie każda laskę na nie łapał.
„ Samantha nie bądź głupia. Najpierw cię w sobie rozkocha a później rzuci bo znajdzie sobie jakąś modelkę”-powiedziałam sama do siebie.
Weszłam do mieszkania. Ściągnęłam bluzę, rzuciłam telefon na szafkę i poszłam do łazienki. Zmyłam makijaż, rozczesałam włosy i umyłam zęby. Później wróciłam po pidżamę do pokoju i wzięłam prysznic. Gdy skończyłam nawet nie miałam ochoty na oglądnie telewizji. Od razu położyłam się spać.

sobota, 11 sierpnia 2012

Rozdział 2



Jakoś długo nie mogłam znaleźć pracy. Nie chciałam zaczynać od jakieś pracy w korporacji czy w firmie! Nie! To nie dla mnie. Chciałam coś związanego z gastronomią czyli praca w restauracji albo w kawiarni. W końcu nadeszła ta chwila! Przechadzałam się po mieście i przeczytałam napis: POSZUKUJEMY PRACOWNIKA (oczywiście było napisane po angielsku! xd). Weszłam do środka i zapytałam na czym miało by to polegać. Kobieta powiedziała ze będę rozwozić pizzę. Potrzebne było tylko prawo jazdy, które zresztą miałam. Zgodziłam się. Od razu ja przyjęłam. Może nie jest to wymarzona praca, ale na razie daje rade! Później znajdę cos lepszego!
Na początku nic mi nie wychodziło. To nie dowoziłam pizzy na czas, albo spóźniałam się do pracy. Szef dał mi ostatnią szanse. Miałam dowieźć 5 pizz na jakąś ulice której w ogóle nie znałam. Włączyłam GPS i ruszyłam. Nie przejechałam nawet połowę drogi a usłyszałam huk. Auto zaczęło jakoś dziwnie jechać. Wysiadłam i zobaczyłam ze opona jest pęknięta.
„Zajekurwabiście. Jak ja teraz tam dojdę?!”-pomyślałam.
Ktoś pomógł mi dopchać auto na parking, wzięłam pizzę, GPSa i ruszyłam jak ta debilka. Kto normalny lata sobie z GPSem w ręce po Londynie? Tylko ja! Mądra Samantha! Szłam z tymi pizzami prawie przez poł miasta. Były one mega ciężkie! Kto zje 5 pizz? Chyba jakąś imprezę mają. Gdy w końcu doszłam do hotelu było już grubo po czasie którym miałam dowieźć pizze. Podeszłam do recepcji.
-Dzień dobry. Przepraszam, na którym piętrze jest pokój 123?- zapytałam mężczyznę.
-Na 10 piętrze, ale winda nie działa i musi pani iść po schodach.
-Że co?! Na 10 piętro po schodach? Boże… a nie ma innej windy albo może ruchome schody?! Cokolwiek?! – zapytałam chociaż z mała nadzieją.
-Przykro mi… popsuła się dzisiaj rano… źle pani trafiła…- rzekł także nie zadowolony z tego powodu.
-No dobra… to niech pan mi życzy powodzenia… – pomachałam mężczyźnie i ruszyłam po ogromnych schodach.
„Nie dość że opona mi pierdolnęła i musiałam leźć przez pół miasta to  teraz jeszcze po schodach musze wchodzić! Co ja takiego zrobiłam że los mnie tak ukarał? Przecież ja nic złego nie zrobiłam!”- myślałam przez cała drogę na górę.
Na 6 piętrze już nie czułam nóg, tak samo rąk. Już było mi obojętne jak bardzo to boli. Chciałam tylko donieść te zasrane pizzę. Nie ważne że były już zimne… to ostatnie które dowiozę, więc chce dotrwać do końca. Mogą mi nawet za nie zapłacić. Liczy się ze je doniosę.
Po 15 minutach stałam pod drzwiami. Nogi mi się trzęsły, numer pokoju ledwo widziałam bo zmęczenie dopadło całe ciało, nawet oczy. Zapukałam i czekałam. Drzwi otworzył jakiś chłopak. Nawet nie widziałam jego twarzy, bo zasłaniała mi ją głupia czapeczka ,którą nosiłam bo szef z pizzerii mi dał i powiedział że mam nosić.
-No nareszcie! Ileż można! Przecież te pizzę na pewno są zimne!- krzyczał chłopak.
Głos wydał mi się dziwnie znajomy. Chciałam spojrzeć mu w twarz, ale zmęczenie wygrało. Zrobiło mi się ciemno przed oczami i padłam jak drzewo ścięte przez drwala.
_____________________________________


Macie następny rozdział ;) mam nadzieje że sie podoba. pojutrze dodam następny ;) postaram sie dodawać rozdziały co dwa albo trzy dni ♥ a tak wogóle to sory za przekleństwa xd jakoś tak wyszło.