sobota, 11 sierpnia 2012

Rozdział 2



Jakoś długo nie mogłam znaleźć pracy. Nie chciałam zaczynać od jakieś pracy w korporacji czy w firmie! Nie! To nie dla mnie. Chciałam coś związanego z gastronomią czyli praca w restauracji albo w kawiarni. W końcu nadeszła ta chwila! Przechadzałam się po mieście i przeczytałam napis: POSZUKUJEMY PRACOWNIKA (oczywiście było napisane po angielsku! xd). Weszłam do środka i zapytałam na czym miało by to polegać. Kobieta powiedziała ze będę rozwozić pizzę. Potrzebne było tylko prawo jazdy, które zresztą miałam. Zgodziłam się. Od razu ja przyjęłam. Może nie jest to wymarzona praca, ale na razie daje rade! Później znajdę cos lepszego!
Na początku nic mi nie wychodziło. To nie dowoziłam pizzy na czas, albo spóźniałam się do pracy. Szef dał mi ostatnią szanse. Miałam dowieźć 5 pizz na jakąś ulice której w ogóle nie znałam. Włączyłam GPS i ruszyłam. Nie przejechałam nawet połowę drogi a usłyszałam huk. Auto zaczęło jakoś dziwnie jechać. Wysiadłam i zobaczyłam ze opona jest pęknięta.
„Zajekurwabiście. Jak ja teraz tam dojdę?!”-pomyślałam.
Ktoś pomógł mi dopchać auto na parking, wzięłam pizzę, GPSa i ruszyłam jak ta debilka. Kto normalny lata sobie z GPSem w ręce po Londynie? Tylko ja! Mądra Samantha! Szłam z tymi pizzami prawie przez poł miasta. Były one mega ciężkie! Kto zje 5 pizz? Chyba jakąś imprezę mają. Gdy w końcu doszłam do hotelu było już grubo po czasie którym miałam dowieźć pizze. Podeszłam do recepcji.
-Dzień dobry. Przepraszam, na którym piętrze jest pokój 123?- zapytałam mężczyznę.
-Na 10 piętrze, ale winda nie działa i musi pani iść po schodach.
-Że co?! Na 10 piętro po schodach? Boże… a nie ma innej windy albo może ruchome schody?! Cokolwiek?! – zapytałam chociaż z mała nadzieją.
-Przykro mi… popsuła się dzisiaj rano… źle pani trafiła…- rzekł także nie zadowolony z tego powodu.
-No dobra… to niech pan mi życzy powodzenia… – pomachałam mężczyźnie i ruszyłam po ogromnych schodach.
„Nie dość że opona mi pierdolnęła i musiałam leźć przez pół miasta to  teraz jeszcze po schodach musze wchodzić! Co ja takiego zrobiłam że los mnie tak ukarał? Przecież ja nic złego nie zrobiłam!”- myślałam przez cała drogę na górę.
Na 6 piętrze już nie czułam nóg, tak samo rąk. Już było mi obojętne jak bardzo to boli. Chciałam tylko donieść te zasrane pizzę. Nie ważne że były już zimne… to ostatnie które dowiozę, więc chce dotrwać do końca. Mogą mi nawet za nie zapłacić. Liczy się ze je doniosę.
Po 15 minutach stałam pod drzwiami. Nogi mi się trzęsły, numer pokoju ledwo widziałam bo zmęczenie dopadło całe ciało, nawet oczy. Zapukałam i czekałam. Drzwi otworzył jakiś chłopak. Nawet nie widziałam jego twarzy, bo zasłaniała mi ją głupia czapeczka ,którą nosiłam bo szef z pizzerii mi dał i powiedział że mam nosić.
-No nareszcie! Ileż można! Przecież te pizzę na pewno są zimne!- krzyczał chłopak.
Głos wydał mi się dziwnie znajomy. Chciałam spojrzeć mu w twarz, ale zmęczenie wygrało. Zrobiło mi się ciemno przed oczami i padłam jak drzewo ścięte przez drwala.
_____________________________________


Macie następny rozdział ;) mam nadzieje że sie podoba. pojutrze dodam następny ;) postaram sie dodawać rozdziały co dwa albo trzy dni ♥ a tak wogóle to sory za przekleństwa xd jakoś tak wyszło.

4 komentarze:

  1. no i sie doczekałam :D
    swietny :DD
    czekam nn :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaa świetny na prawdę ;3 Boże nie mogę się już doczekać kolejnego a dopiero ten przeczytałam , jesteś cudowne w tym co robisz ;>

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha! Zajebiste z tą pizzą!;D
    Świetny! <3
    CZekam na nn! ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. haha, mój ulubiony fragment:
    "Szłam z tymi pizzami prawie przez poł miasta. Były one mega ciężkie! Kto zje 5 pizz?" - kobieto, oczywiście, że Niall! xd

    OdpowiedzUsuń